Hejka, to znowu ja. Chciałem wam opowiedzieć (znów) o tym co działo się u mnie podczas długiej przerwy. Pewnie nie wiecie o co chodzi, więc już tłumaczę. Mój drugi wpis nie był kontynuacją pierwszego, a to dlatego, że po pierwszym zrobiłem sobie długą przerwę, więc w 3 i 4 wpisie chcę opowiedzieć co działo się podczas tej przerwy. Powinienem powiedzieć o tym w 3 wpisie, ale co tam...No, więc zacznijmy.
Dzisiaj Peggy była operowana, to było straszne 10 lat mojego życia (w zabawie). Serce mi się ścisnęło gdy zobaczyłem jak ją zabierali. Gdy przyszła do mnie ciocia wyjaśniła mi, dlaczego jest choroba a co najważniejsze dowiedziałem się, że ona też chyba nie jest taka najzdrowsza. Opowiedziałem jej co to znaczy kogoś adoptować. Po rozmowach poszliśmy udekorować pokój mojej małżonki, żeby po powrocie miała czysto i pięknie. Gdy skończyliśmy i wróciliśmy, zasnąłem. Ciocia Róża obudziła mnie przed wieczorem oznajmiając, że przywieźli Peggy. Poszliśmy ją odwiedzić, ale tam byli jej rodzice. Dobrze ich poznałem i obiecałem, że zajmę się nią najlepiej jak będę mógł. Powiedziałem też, że nie przeszkadza mi jej niebieski kolor, i że i tak będę ją kochał. Około jedenastej zrobiła się różowa.
W Boże Narodzenie postanowiłem, że ucieknę ze szpitala, aby przeżyć najlepsze święta w moim życiu. Sam bym nie dał rady, więc przekupiłem kolegów aby mi pomogli. Miało to polegać na tym, że gdy ciocia będzie w szatni ja wyjdę i wskoczę do jej samochodu. Prosty plan, ale jednak skomplikowany. Całe szczęście udało się. Raj był tak długi, że chyba zasnąłem. Obudziłem się leżąc w zimnym samochodzie. Wysiadłem i ujrzałem oświetlony, duży dom, do którego się udałem. Ciocia się bardzo zdziwiła. Ogrzała mnie i dała ciepłej czekolady. Powiedziała mi również, że zawiadomiono policję w sprawie mojego zaginięcia. Ciocia wyjaśniła mi to, że nie tylko ja umieram, ale kiedyś umrą wszyscy. Dzięki temu poczułem się lepiej. Ciocia zadzwoniła po rodziców, z którymi się wreszcie pogodziłem(a byłem pokłócony dotychczas) i spędziliśmy super Wigilię. Ujrzałem u cioci Peggy Blue, bo była to niebieska postać, ale ciocia twierdzi, że to Maryja. Tak czy inaczej dała mi to w prezencie. Nie wiem czy już to mówiłem, ale dostałem od cioci pod choinkę roślinę z pustyni, która mając chociaż kroplę wody szybko się rozwija. To chyba wszystko "w pigułce" co działo się w moją nieobecność. Przepraszam, że może moje wpisy nie są zbyt długie, ale nie mam siły. Pozostało mi coraz mniej dni a moje siły coraz bardziej maleją. Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz